K’chidi to soczewica ugotowana z ryżem na miękko. W Indiach to danie podaje się kobietom w połogu, przeziębionym dzieciom, wszystkich, którzy potrzebują wzmocnienia. W najbardziej minimalistycznej wersji doprawia się je tylko odrobiną soli. Moim zdaniem to naprawdę pyszna i zdrowa baza jesiennych lunchy. W indyjskich przepisach z podtytułem „K’chidi, które da się zjeść” kluczowym elementem jest dodanie masali. Wychodząc z kręgu kuchni indyjskiej, masalę można zastąpić wodorostami wakame, grzybami shitake, boczniakami i sosem sojowym. Warto pokombinować z tymiankiem, rozmarynem i oliwą z oliwek. Jeśli gotowanie, home office i brak czasu dają Wam w kość, możecie przygotować bazowe k’chidi na kilka dni i tylko zmieniać dodatki. Im bardziej będą różnorodne, tym lepiej. Biały ryż można zastąpić pełnoziarnistym, czerwonym, brązowym, albo iść o krok dalej i wymienić ryż na quinoę lub inne ziarno. Soczewice w różnych kolorach można zastąpić grochem albo wymieszać kilka rodzajów strączków, np. soczewicę brązową, żółtą zmieszać z fasolką mung.
Rośliny strączkowe i pełnoziarniste zboża zawierają dużo białka i błonnika, trawią się w jelicie grubym i zapewniają uczucie sytości na dłużej. Strączki są bogate w fitoestrogen, które korzystnie wpływają na gospodarkę hormonalną organizmu.
K’chidi to danie mające moc uziemiania, pozwalające wylądować, gdy umysł szaleje. W czasie retreatów zawsze gotuję je ostatniego dnia, by przygotować wszystkich do spokojnego powrotu do domu.
Składniki:
½ szklanki ryżu (pełnoziarnisty, czerwony)
½ szklanki soczewicy (czarnej, brązowej, zielonej) lub grochu
Masala:
1 cebula
1 pomidor
2 ząbki czosnku
4 cm kawałek imbiru
1 łyżeczka, chilli
1 łyżeczka kuminu
1 łyżeczka kurkumy
sól do smaku